Niezniszczalni 2 (2012)

Po seansie rzekłam do męża swego: gdyby ten film był kocykiem, to bym się w nim tarzała z radości. Oczywiście o ile produkują kocyki w deseń wybuchów i rozbryzgów krwi, okraszonych testosteronem, błyszczącymi od potu mięśniami i zasmażką. Z odrobineczką brytyjskiego akcentu, jak wisienką na wielkim, wybuchowym torcie.

O ile pierwsza część przygód wybuchowych pryków-emerytów kina akcji udawała, że jest czymś więcej, to druga jest czystą rozrywką w starym stylu. Dinozaury kina akcji żartują z siebie bezczelnie, źli są bardzo, bardzo źli, a dobrzy… no, trochę mniej źli, bo to generalnie dobre chłopaki, tylko bić za bardzo się lubią. Oj, lubią. A my lubimy ich oglądać, jak to robią.

Fabularnie… ech, nie oszukujmy się, fabuła jest prosta jak dzida – jest taki jeden zły, którego trzeba ubić, bo zrobił bubu jednemu z naszych, poza tym jest bardzo niemiły dla okolicznych mieszkańców. Świetny w tej roli Van Damme ubiera się na czarno, jako jedyny nosi ciemne okulary, ma na szyi tatuaż kozy (symbol szatana!), jest fałszywy, niesłowny, brutalny, bezwzględny i brakuje tylko tego, żeby kopnął psa albo topił małe kotki, by rozjuszony tłum wyniósł go na widłach. W dawnych czasach widzowie rzucali by w ekran pomidorami i buczeli na jego widok.

A któż to tak tupta, tupta po mym mostku? Chuck Norris.

No, więc ten zły pan ukradł tajne coś i przy okazji nieładnie potraktował tych dobrych, więc dobrzy idą mu skopać tyłek, a przy okazji uratują jedną wioskę, uwolnią pracowników kopalni, utłuką parę setek przybocznych pniaczków tego złego i uratowali by pewnie i kotki, gdyby ten zły je topił. Zakończenie może być tylko jedno (oczywiście, że wszystko kończy się kiepskim żartem, z którego śmieją się tylko bohaterowie). W międzyczasie wszystko wybucha, albo pada martwe.

Film nie stara się udawać, że jest czymś więcej, niż akcyjniakiem, gdzie kibicuje się tym dobrym. Sceny, gdzie kilkunastu chłopa z karabinami maszynowymi nie potrafi zastrzelić dwójki ludzi na pustej ulicy są na porządku dziennym, nikt się nie dziwi, że seria z CKMa rozwala wszystko, oprócz cywili. Bardzo głębokie rozmowy o życiu, wszechświecie i całej reszcie tchną dialogami z kiepskich filmów o miłości, humor jest bardziej sytuacyjny, niż słowny, ale nie trąci pastiszem i nie jest wymuszony.

Mamy pistolety, oni mają czołg. Oczywiście, że wygramy.

Oko (i ucho) cieszą porozsypywane tu i ówdzie perełki aluzji… no dobra, czasem są wielkie, jak pięść, ale nadal wywołują uśmiech na twarzy. Rozmowy Willisa i Schwarzeneggera powalają na kolana, miłośnicy terminatorów i szklanych pułapek będą się zwijać ze śmiechu. Podobnie jak fani Chucka Noriisa, który pojawia się i znika zgodnie ze swoją internetową legendą (i opowiada dowcip… oj, trzy kropki to za mało. Niech będzie pięć:…..). Cudownie się to ogląda z salą pełną rechoczących ludzi, pannami, które wykrzykują „Chuck Norris, mówię Ci, Chuck idzie!”. Dialogi nie uciekają, ludzie bawią się dobrze i generalnie atmosfera jest bardzo sympatyczna.

Życzę Wam, żebyście trafili na seans ludzi, którzy dokładnie wiedzą, na co przyszli. Ci, którzy wejdą z ulicy, żeby obejrzeć z nostalgiczną łezką w oku film akcji, będą srodze zawiedzeni.  Ja jestem proste dziewczę, dlatego jedyne, czego żałowałam, to tego, że nie wykorzystano tych ślicznych barrakud w akwarium w jednej z początkowych scen filmu. No kurczę, aż się prosiły o wrzucenie doń jakiegoś oprycha.

Krążą plotki, że on topi małe kotki! Nie no, szefie, bijemy drania!

Statham dzielnie dotrzymuje kroku weteranom – on dopiero pracuje na swoją legendę twardego zabijaki (i robi to w pięknym stylu), jednak nie przeszkadza mu to w pełni profesjonalnie kopać, prać po pysku, zabijać ludzi kadzidłem i wyglądać dobrze w habicie. Naprawdę dobrze, w stylu złych wojowniczych mnichów. Szyszki lubią. Oczywiście najbardziej lubią swojego męża, żeby nie było. Ale no, Statham.

Polecam każdemu, kto ma ochotę się poddać przyjemnej, trochę bezmyślnej rozrywce pełnej wybuchów i tryskającego uszami testosteronu, z lekkim mruganiem do widza od czasu do czasu. Jeśli chodzi o mnie, to z przyjemnością obejrzę go jeszcze raz w domu – na pewno poprawi mi humor.

Niezniszczalni 2 (Expendables II)
scenariusz: Sylvester Stallone, Richard Wenk
reż. Simon West
wyst. Sylvester Stallone, Jason Statham, Jet Li, Dolph Lundgren, Chuck Norris, Jean-Claude Van Damme Bruce Willis, Arnold Schwarzenegger

4 Replies to “Niezniszczalni 2 (2012)”

  1. Cóż, jedynka mi się nie podobała. Może dwójka się zrehabilituje 🙂

  2. a wiesz, my po wyjściu z kina mówiliśmy to samo – jedynka… eee. Dwójka – oki, to przynajmniej było śmieszne.

  3. Ja się uśmiałam setnie, no i oczywiście Statham…. 🙂

  4. Aż mi się buzia szeroko roześmiała na wspomnienie wieczoru w kinie. Bardzo przyjemnie rozrywkowy był ten film. A Twoja recenzja… świetna 🙂

Dodaj komentarz