A imię jego…

Kawa z Cynamonem - Alan Bradley

Prowodyrów tej notki było dwóch. Jeden z nich to… lekcja rosyjskiego, na której to usilnie próbowałam opanować temat imiesłowów. Jak się okazało, niektórych z nich nie da się przetłumaczyć na język polski przy pomocy li tylko jednego słowa i robi się to przy pomocy dodatku „ten, który”. Efekt: „ten, który czytał”, „ten, który się nie poddał”, „ten, który przetrwał” i tak dalej. Wtedy to uznałam, że takie wyrażenia mogą spokojnie robić za tytuły książek.
A potem natknęłam się na artykuł traktujący o książkach, które należałoby przeczytać chociażby z powodu niezwykłego tytułu. Postanowiłam więc przygotować swój własny wariant na ten temat 🙂

Kawa z Cynamonem - Valente

The Girl who circumnavigated Fairyland in a ship of her own making

Kocham ten tytuł najbardziej na świecie. Nie będę próbowała go przełożyć na polski, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie, zostawię wam go jako małe wyzwanie. Ach, uwielbiam to, co Catherynne M. Valente potrafi robić ze słowami. Przecież to, co przekazuje ów tytuł, można było przekazać prościej, zupełnie pozbawiając go uroku… Więc tak, uwielbiam pomysły pani Valente.

Kawa z Cynamonem - Cyrk nocy

Cyrk nocy

Tytuł łączący moje niedawne, głębokie zachwyty nad niesamowitymi wyczynami ekipy z Cirque du Soleil oraz pełną tajemnic noc. Moment i wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach…

Kawa z Cynamonem - Miasto śniących książek

Miasto śniących książek

Tytuł niesamowicie działający na moją wyobraźnię. Całe miasto książek, które śnią… Z czasem oczywiście okazało się, że Walter Moers czaruje nie tylko tytułem, ale i mnóstwem niezwykłości na kolejnych stronach tej książki. Niemniej jednak sentyment do samego tytułu pozostał.

Kawa z Cynamonem - Stara Słaboniowa i spiekładuchy

Stara Słaboniowa i spiekładuchy

Czym są spiekładuchy? Pojęcia bladego nie mam, bo lektura tej książki jeszcze przede mną. Ale pojawienie się w tytule duchów, połączone z tak specyficznym nazwiskiem, od razu dało nadzieję na coś intrygującego. Coś… może związanego z dawną, polską wsią? Z pogaństwem? Z przesądami? Koniecznie muszę to sprawdzić.

Kawa z Cynamonem - Stowarzyszenie

Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek

Czytałam tę książkę wieki temu i nie pamiętam nawet, o co dokładnie w niej chodziło. Pamiętam jednak, że czytało się ją przyjemnie, a tytuł do dziś wywołuje u mnie uśmiech sympatii 🙂

Kawa z Cynamonem - Kossakowska

(Zdjęcie zastępcze, bo „Burzowego kocięcia” się jeszcze nie dorobiłam…)

Burzowe kocię

Od razu mówię, że książki nie czytałam, nawet jej nie posiadam, choć chcę… Głównie dlatego, że połączenie w tytule epickości burzy i urokliwości małego kotka bardzo wyraźnie do mnie przemawia.

Kawa z Cynamonem - Zapach miasta po burzy

Zapach miasta po burzy

Tytuł absolutnie magiczny i cudowny. Mam ochotę się do niego przytulić i wziąć głęboki oddech, jakbym faktycznie wdychała powietrze pachnące niedawną burzą. Przyznaję bez bicia, że nie wiem, o czym traktuje sama książka. Wiedziałam, ale już nie pamiętam, co chyba świadczy o tym, że to nie była książka dla mnie… Ale tytuł ubóstwiam.

Kawa z Cynamonem - Mads Mikkelsen

Kręci mnie Mads Mikkelsen

Cóż tu dużo mówić… Kręci mnie Mads Mikkelsen, więc książka pod takim tytułem musiała wzbudzić moje zainteresowanie. Treść odkrywcza nie była, ale ciekawie czytało się o fantazjach głównej bohaterki, mając przed oczami dokładnie tę twarz, jaką i ona sobie wyobrażała.
No dobrze, nie tylko twarz…

Kawa z Cynamonem - Kroniki żelaznego druida

Tytuły książek z serii „Kroniki żelaznego druida”

Dlaczego? Ponieważ w sprytny i zabawny sposób odnoszą się do innych dzieł kultury, a przy tym pozostają w zgodzie z treścią danej książki (przynajmniej w przypadku pierwszych czterech tomów, dalej jeszcze nie czytałam).

Kawa z Cynamonem - Jonathan Carroll

Praktycznie wszystko od Jonathana Carrolla

Carroll specjalizuje się w surrealistycznych tytułach, które przyciągają uwagę wraz z cichymi słowami „że cooo?”. Potem wcale nie jest łatwiej – w książkach Carrolla normalność jest podstępna i zwodnicza, z czasem ustępując miejsca kolejnym zaskoczeniom i kolejnym „ale że jaaaak?”.

Tyle ode mnie, dołożycie jakieś ciekawe tytuły? 🙂

Za pomoc w uzupełnieniu zestawu zdjęć do tego wpisu dziękuję Wiktorii z Przeczytaj mnie 🙂

15 Replies to “A imię jego…”

  1. Ja bym jeszcze dołożyła:
    „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”
    „Dziwny przypadek psa nocną porą”
    „Smażone zielone pomidory”
    i „Mroczne materie”

    Tytuły i treść zacna. Sprawdzone 😉

    1. O! Zapomniałam o „Dziwnym przypadku…”, a przecież książkę uwielbiam 😉

  2. „Dziewczyna, która obżeglowała Światbaśni, w statku własnej produkcji.” 😛
    Ale faktycznie – tytuł bardzo zachęca do przeczytania.

    A z tytułów jedyne co mi przychodzi, tak na szybko, na myśl to (słabe w porównaniu z Twoimy przykładami): „Mr Tompkins in Wonderland” Gamowa.

    1. „Mr Tompkins” kojarzy mi się z kotem… Co jest bardzo pozytywnym skojarzeniem!

  3. „Płyńcie łzy moje, rzekł policjant” – czyż to nie jest piękne?

  4. „Dziewczyna, która opłynęła [Fairyland] statkiem własnej roboty”.
    Zostawiłem Fairyland bez tłumaczenia, bo bez kontekstu nie wiem w którą iść stronę.

    1. Nooo i właśnie dlatego nie chciałam tego na polski tłumaczyć, bo dokładne tłumaczenie nie oddaje w moim mniemaniu uroku oryginalnego tytułu. O co chodzi – wiadomo, a jednak ubrane w polskie słowa jakoś mi nie brzmi.

  5. Lubię też tytuły książek Harry’ego Kemelmana: „W piątek rabin zaspał”, „W sobotę rabin pościł”.

    1. O, tych nie znałam, zaiste ciekawe 🙂

  6. Jeszcze koniecznie „Trzech panów w łódce nie licząc psa”. Ten zwrot „nie licząc” sugerujący że pies też się zalicza do „panów” jest absolutnie czarujący.

    1. Ach, no przecież! Zapomniałam o klasyce 😉

      1. Ale to w tłumaczeniu tak ślicznie wychodzi 😉

  7. Carroll ma talent do tytułów 😀
    Wszystkie tytuły mi się podobają, które zostały tu wymienione i nie włażę pomiędzy pośladki 🙂 Poważnie!
    Moje tytuły (zaznaczam, że zanim przeczytałam opis książki, najpierw widziałam tylko tytuł XD):
    1. Szklany tron – kojarzy mi się z jakąś baśnią
    2. Morza wszeteczne – i od razu widzę jakąś wielką przygodę! Ale taką ogromniastą!
    3. Baśniowy morderca – o matulu, uwielbiam ten tytuł. Bo od razu łączy to co uwielbiam: morderstwa i baśnie XD
    4. Rzeka tajemnic – i nie wiedziałam, czy chodzi o samobójców, czy o trupy wrzucane do rzeki, a może ktoś swoje żale wypłakiwał zawsze nad rzeką? Książka okazała się fantastyczna i jakże daleka od mojego wyobrażenia.
    5. W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka – tytuł wydawał mi się tak niesamowicie dziwaczny i „trącał” mi nutą jakiej legendy.
    6. Bielszy odcień śmierci – dla mnie niesamowicie magnetyczny tytuł.
    7. Ślepowidzenie – brak mi słów, żeby opisać, jak mocno kocham to słowo!
    8. Zgon – proste, nic nowego, nic odkrywczego, ale jakże mocne i dosadne 🙂
    9. Śnieżka musi umrzeć – książka znaleziona w dziale „kryminał” i serce mocniej mi zabiło 😛
    10. Po drugiej stronie cienia – brzmi tak tajemniczo, mrocznie, ze aż morda śmieje mi się od ucha do ucha 🙂
    Mogłabym tak w nieskończoność, ale oszczędzę Wam czytania 🙂 W sumie się nakręciłam! Czy mogłabym też o takich tytułach napisać u siebie, oczywiście pisząc, że zgapiłam to stąd?

    1. Ależ mi uzupełniłaś listę, dzięki! 😀 I jasne, że możesz u siebie o tym napisać, będzie mi wręcz bardzo miło, że Cię zainspirowałam 😉

Dodaj komentarz